Od razu mówię: opiszę własne doświadczenia i aplikacje, z którymi się zetknąłem. Nie twierdzę, że są najlepsze i że każdemu muszą podpasować. Przeciwnie; jak ktoś podpowie coś lepszego, to się tylko ucieszę.
Zasadniczo do słuchania służy mi telefon. Owszem, da się i przez WWW, i z iTunes czy Spotify, więc można na domowych głośnikach, ale mi się tak słucha źle, bo raz że trudniej się skupić, dwa że słabiej słychać, a trzy – 99 procent mojej listy jest po angielsku, a to wymaga ciut więcej uwagi, niż grające w tle radio.
Wszystkie aplikacje na telefony działają mniej więcej tak samo – są czytnikami RSS, tyle że dodane kanały zawierają nie nowe wpisy, a nowe pliki mp3. Aplikacja co jakiś czas sprawdza dodane do niej podcasty i jak znajdzie nowy plik (odcinek), to pobiera go na dysk, o czym zwykle informuje powiadomieniem.
I tu od razu kilka ważnych opcji, które powinna mieć każda:
- ustawienie, czy pobierać po sieci komórkowej, czy tylko po wi-fi,
- ustawienie, czy w ogóle pobierać automatycznie, czy może ręcznie, tylko wskazane odcinki,
- ustawienie, czy kasować odsłuchanie odcinki.
Pierwsze i drugie jest ważne ze względu na koszty – odcinki to pliki mp3. Jeśli trwają 20 minut, to nie są duże, ale jeśli ma 2, 3 albo 5 godzin (a są takie!), to przy pakiecie 2 czy nawet 5 GB warto już wziąć poprawkę. Drugie i trzecie jest też ważne, że względu na pamięć. Wiadomo – w telefonie zawsze jej brakuje.
Reszta to tak naprawdę detale i kwestie subiektywne – jeden lubi powiadomienia, inny nie. Jeden chce mieć indywidualne ustawienia dla różnych podcastów, inny nigdy nie dotrze do tych opcji.
Druga rzecz, którą zasadniczo ma każda aplikacja, to wyszukiwarka. Z tego co wiem, to katalogów podcastów jest kilka: Apple ma swój, Spotify swój, Google swój. Pewnie jest więcej, ale najważniejsze jest to, że większość kontentu się pokrywa. Jak szukać i dodawać – będzie niżej.
Trzeci drobiazg, który może się przydać, to możliwość dodawania podcastu spoza katalogu – w formie linku. Niektórzy twórcy bojkotują te duże katalogi i wrzucają odcinki na przykład na swojego bloga, i inaczej się tego dodać do aplikacji nie da. Niektóre podcasty oferują w ten sposób na przykład wersję bez reklam, dla tych, którzy za nie płacą przy okazji jakiś zbiórek (to dobry moment, żeby napisać: podcasty są w większości darmowe, płaci się słuchając durnych reklam, które można przeskakiwać, natomiast wielu autorów co jakiś czas zachęca do udziału w zbiórce czy do ustawienia regularnej płatności) (i ja w ten sposób za kilka rzeczy regularnie, co miesiąc płacę).
Czwarty drobiazg, na który warto uważać (i ewentualnie wyłączyć), to streaming czyli odtwarzanie bez pobierania, bo to też może generować koszta.
Teraz moje doświadczenia. Jak odkryłem, że „99% Invisible” to nie tylko blog, ale przede wszystkim podcast, to pobrałem na ajfona defaultową, applowską apkę (jaka tu jest piękna seria słownych nowotworów, c’nie?) (spokojnie, o Androidach też będzie) – to było jeszcze na iOS 10 i ona różniła się od aktualnej. Wyglądała mniej więcej tak, jak odtwarzacz muzyki, ładnie się aktualizowała, wszystko tam było w miarę czytelne, poza historią odtworzonych odcinków, w której zawsze pokazywały się jakieś przypadkowe rzeczy, a nie to, czego naprawdę ostatnio słuchałem. Od iOS 11 aplikacja zmieniła wygląda na mniej czytelny, a historia odtworzeń już kompletnie się popsuła. Wtedy zacząłem szukać alternatyw.
Tu jeszcze jedna uwaga: domyślna aplikacja Apple pozwala na synchronizację podcastów i odtworzeń z iTunes i – za tegoż pośrednictwem – z innymi urządzeniami. Urządzenie mam jedno, a ogarnąć synchronizacji nigdy nie dałem rady. Umiem w iTunes z muzyką, umiem ze zdjęciami, zakupami, plikami – a to jedno nigdy dobrze nie działało. A że w praktyce było zbędne, to wyłączyłem. Intuicja mi mówi, że to ma związek z tym bałaganem w historii, ale nie drążyłem. Natomiast do dziś w iTunes na różnych komputerach odkrywam jakieś pozostałości.
Drugim minusem słuchania w apce innej, niż domyślna, jest to, że nie można sobie po prostu kliknąć ikonki „Apple Podcasts” i dodać do swojej listy – trzeba tego samego ręcznie poszukać w swojej aplikacji.
Przetestowałem więc kilka pierwszych aplikacji wyszukujących się w App Store i jakiś czas używałem Overcast (tylko na iOS) – bardzo prostej, która właśnie tą prostotą i brakiem bajerów wygrywała. Jedyna rzecz, której mi brakowało, to możliwość udostępniania zawartości. Oczywiście każda aplikacja ma taką opcję, tylko co z tego – link do podcastu w iTunes nie zda się na nic znajomej osobie, która ma Androida – będzie musiała mieć dość determinacji, by ręcznie znaleźć w swojej apce nie tylko dany podcast, ale też konkretny odcinek.
Aplikacją, która rozwiązała ten problem okazała się Pocket Casts (nie ma nic wspólnego z aplikacją Pocket, chociaż… o tym też niżej). Jest płatna (jednorazowo, koło 20 pln) i to jest jej największa wada. Ale za to pozwala wysłać bezpośredni link do odcinka (a nawet do timestamp’a) na inną platformę (oczywiście odbiorca musi… używać tej samej aplikacji).
Zalety Pocket Casts:
- udostępnianie podcastów i odcinków między różnymi OS-ami (wymaga tej samej aplikacji i odbiorcy),
- indywidualne ustawienia dla poszczególnych podcastów,
- możliwość decydowania o losie danego odcinka z poziomu powiadomienia (iOS),
- czytelna i prawidłowo działająca historia odtwarzania,
- wbudowane „skraczace” – wycinanie ciszy i przyspieszanie odtwarzania (z możliwością osobnego ustawienia dla każdego podcastu),
- możliwość ręcznego kasowania pobranych rzeczy z poziomu aplikacji (w domyślnej aplikacji Apple zarządza tym iOS),
- możliwość dodawania podcastów spoza katalogu (link XML) lub własnych plików audio,
- synchronizacja między urządzeniami (nie sprawdzałem, jak to działa),
- możliwość filtrowania pobranych odcinków na różne sposoby,
- w wersji dodatkowo płatnej dostęp do swoich podcastów przez odtwarzacz WWW (nie testowałem).
- możliwość ustawienia, czy nowe odcinki trafiają na koniec, czy na początek kolejki (u mnie wygląda to tak, że podcasty newsowe wyprzedzają dzięki temu te ponadczasowe),
- możliwość ograniczenia liczby odcinków dla danego podcastu (starsze się automatycznie archiwizujące i usuwają).
Większych wad nie umiem wymienić. Zasugerowałem im sam jedno drobne usprawnienie, ale to już coś tak specyficznego, że nawet nie będę opisywał. Filtry nie mają możliwości odsiewania po słowach kluczowych – nie wykluczam, że gdyby miały, to odsiałbym w ostatnich dniach to, co ma w opisie słowo „koronawirus”, bo ile można?
Jeśli chodzi o Androida, to testowałem czy bardziej konfigurowałem – poza Pocket Casts właśnie – między innymi Podcast Republic (tylko na Androida) i to jest przeciwieństwo Overcast – aplikacja, która ma wszystko i wszystko jest opcjonalne. Przebicie się przez wszystkie możliwości i ustawienia dla osoby, która średnio łapie, jak to w ogóle działa, musi być mordęgą; to jest ten moment, gdy widać, że mniej znaczy więcej Niemniej jest to darmowa aplikacja, która ma dosłownie wszystko, co w toku słuchania może przyjść do głowy, jako potrzebne usprawnienie, więc warto o niej wspomnieć.
Kupione / zainstalowane / skonfigurowane – można dodawać podcasty. Jeśli na przykład czytaliście u mnie o jakimś i chcecie go posłuchać, to klikacie właściwy link w stopce albo wpisujecie do wyszukiwarki w aplikacji tytuł, znajdujecie ten właściwy (czasem może być kilka podobnych – tego są setki) i klikacie „dodaj” / „obserwuj” / „subskrybuj” / „+” czy coś w ten deseń. I już.
Większość aplikacji zachowa się tak, że pobierze od razu najnowszy odcinek a potem już będzie pobierać kolejne. I znów: w niektórych można to ustawić, w innych nie. Tak czy owak dodany podcast pokaże się jako lista odcinków. Jeśli to jest coś w stylu 10 odcinków na dany temat i koniec – trzeba znaleźć najstarszy i pobrać, potem kolejne. Po odsłuchaniu warto sprawdzić czy na przykład „oznacz jako przesłuchany” albo „archiwizuj” sprawi, że plik się skasuje – nomenklatura jest różna, zachowanie aplikacji też, a pamięć łatwo zapchać.
Niektóre mają taką opcję, że jak wpadnie nowy, to skasują stary. Albo że pozwolą trzymać nieodtworzone, ale do 5 sztuk. Czy do 2 tygodni.
Większość wyszukiwarek pokazuje jakieś polecane podcasty, niektóre zaś katalogują je według dostawców. NPR, Vice, Slate, NYT, BBC, Guardian – wszyscy mają po kilkanaście albo kilkadziesiąt tytułów, osobne o sporcie, nauce, polityce, historii, sztuce i – obowiązkowo – o zbrodniach. Wyłapać z tego rzeczy naprawdę ciekawe, to jest robota na lata. Ja próbowałem słuchać pewnie dobrze ponad 50 tytułów, teraz mam około 20 – 25 (część jest nieaktywna, liczę że jeszcze coś dostarczą, część dostarcza tylko raz na rok, po kilka odcinków) i ciągle coś odkrywam.
Jeśli chodzi o takie instytucje, zbierające pod jednym szyldem kilka rzeczy, to polecam Radiotopię – stamtąd jest wspomniane 99PI i wiele innego dobra, o którym pewnie też z czasem napiszę.
W niektórych aplikacjach listę subskrypcji można importować / eksportować i czasem to nawet działa. Ale nie ufałbym, że taka przesiadka się uda, bez zapisania sobie gdzieś listy.
Wspomniałem też o aplikacji Pocket – służy do zapisywania linków „na potem”. W wersji mobilnej ma odtwarzacz audio. Po polsku to działa źle, ale po angielsku na tyle dobrze, że ja już nawet czasem teksty prasowe przyswajam jako audio, tak mi mocno weszły w krew podcasty. Zresztą na przykład Guardian, a u nas Onet mają coś takiego – podcast, gdzie czytane są ich najlepsze dłuższe artykuły. Świetna sprawa. Polecam na kwarantannę 😉